środa, 14 marca 2018

Czemu, do cholery, nie jestem odważny?

‌"Mam wiele odwagi, ale boje się jej użyć" - słowa Valeriu Butulescu pozostają wciąż aktualne. I chyba jeszcze na długo aktualne pozostaną. Bo znów gdzieś mi się ta odwaga zapodziała, kiedy była bardzo potrzebna, kiedy właśnie należało się nie wahać, tylko jej użyć. 

W kopalni mądrości rzecz ta miała miejsce - w komunikacji miejskiej znaczy się. Raz w tygodniu dwadzieścia pięć minut. Ten jeden kurs w tygodniu, w tym jednym kierunku, o tej jednej porze, z tymi kojarzonymi już pasażerami.  A wśród nich facet, może lekko po dwudziestce, głośny bardzo, ale jak głośny, tak niegroźny i sympatyczny. Niepełnosprawny intelektualnie. Ot, głośno mówiący, to tyle. Co tydzień przy środkowych drzwiach, co tydzień z tym samym kolegą. Co tydzień mówi o tym samym. Tak samo głośno.

poniedziałek, 5 marca 2018

Pędzą konie po stadionie

"Ooops I did it again" śpiewała niegdysiejsza idolka nastolatek. Tak samo, z tym, że pewnie bez "ups" mogą zaśpiewać przedstawiciele polskiej sceny kibicowskiej. Znów to zrobiliśmy! Pokazaliśmy, że trzeba się z nami liczyć, bo kluby to my! Pieprzyć prezesów, pikników i cały ten cholerny modern football. Jesteśmy sercem tego sportu! A wiadomo, gdzie serce tam nie ma rozumu. Ale są sedesy rzucane z trybun.

O poziomie klubowej piłki w kraju nad Wisłą, podobnie jak o gustach dyskutować się nie powinno. My, Polacy robimy to z patriotycznego obowiązku. Do tego znajdują się patrioci lokalni, którzy średnio raz na dwa tygodnie wybierają się na cyrkową arenę zjeść kiełbasę, czy ostatnio w czasie mrozów – dostać herbatę. Ciepłą. Nie wiem, czy są ludzie, którzy oglądają nasze rodzime rozgrywki i nie płynie w nich polska krew, ale to już temat na zupełnie inną historię.