środa, 14 marca 2018

Czemu, do cholery, nie jestem odważny?

‌"Mam wiele odwagi, ale boje się jej użyć" - słowa Valeriu Butulescu pozostają wciąż aktualne. I chyba jeszcze na długo aktualne pozostaną. Bo znów gdzieś mi się ta odwaga zapodziała, kiedy była bardzo potrzebna, kiedy właśnie należało się nie wahać, tylko jej użyć. 

W kopalni mądrości rzecz ta miała miejsce - w komunikacji miejskiej znaczy się. Raz w tygodniu dwadzieścia pięć minut. Ten jeden kurs w tygodniu, w tym jednym kierunku, o tej jednej porze, z tymi kojarzonymi już pasażerami.  A wśród nich facet, może lekko po dwudziestce, głośny bardzo, ale jak głośny, tak niegroźny i sympatyczny. Niepełnosprawny intelektualnie. Ot, głośno mówiący, to tyle. Co tydzień przy środkowych drzwiach, co tydzień z tym samym kolegą. Co tydzień mówi o tym samym. Tak samo głośno.

I stoi nade mną inny samiec, ten akurat w intelektualnej normie, piękny, młody, schludnie ubrany. Stoi z kolegą i szturcha go, wskazując drzwi na środku autobusu, skąd dobiegał głos. "Pier***ty. Te poj**y tu jeżdżą non stop. Dałny je**ne. Ku** jak oni wyglądają. Wszyscy tak samo. Weź mu kur** zrób zdjęcie, bo oni za długo to nie żyją. Chcesz? Zrobię Ci fotkę, będziesz miał z dałnem w tle. Taka okazja może się prędko nie powtórzyć. Ku**a ślinią się i pierd**ą tak, że nie da się ich zrozumieć. Ja pierdole**ę, nawet nie da się ich poznać, bo wszyscy wyglądają identycznie". Padło jeszcze parę innych, ciepłych słów. Lepiej o nich jednak  nie pamiętać.


Kiedy nic nie mówię, to myślę. Nie przeszkadza mi to. Lubię nie mówić. Byłem ostatnio chory i miałem tak zawalone gardło, że nie mogłem nic powiedzieć. I mogłem się bardziej skupić na ludziach, tak, żeby ich bardziej słuchać, bardziej się skupić na tym, co mówią. I w tamtym momencie niestety stać mnie było tylko na myślenie. I myślałem, co siedzi w głowie takiego młodego człowieka? Skąd tyle złości, żółci i pogardy? Co tam się tli pod czaszką, że na zewnątrz wypływają takie słowa? 

I nie miał nawet pomarszczonego czoła, nie miał furii w oczach, nie był wkurzony, mówił to zupełnie spokojnie, tak  jakby był stuprocentowo przekonany i pewny tego co mówi. Właśnie wyjawił prawdę absolutną o ludziach. O kategoriach ludzi. On - ten nadczłowiek i oni - "dałny i poj***y". Dodać należy, że chłopak, o którym wspominał ten ubermensch nie był osobą z zespołem Downa. Ale nie stać mnie było, żeby go o tym poinformować. Nie stać mnie było na to, żeby go uświadomić, że w dzisiejszych czasach długość życia osób z Zespołem Downa znacznie się wydłużyła. Nie miałem siły, aby mu powiedzieć, że w zasadzie to różni się on od tych osób jednym chromosomem. Nie znalazłem siły na to, aby wstać i powiedzieć mu to prosto w twarz. 

Może zrobiłem mu krzywdę? Może gdybym wstał, to bym mu pomógł, bo nikt wcześniej mu tego nie uświadomił. Nie wiem. W każdym razie nie znalazłem w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby to zrobić. Podobno zło zwycięża wtedy, kiedy dobry człowiek nie robi nic. Nie wiem. Odwaga to mieć swój sąd i nie bać się go wyrazić. Głośno. Z nas dwóch w tej sytuacji, tylko mi tej odwagi zabrakło. 
P. S. Dobrze, że chociaż on ma odwagę:

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz