"Mam wiele odwagi, ale boje się jej użyć" - słowa Valeriu Butulescu
pozostają wciąż aktualne. I chyba jeszcze na długo aktualne pozostaną.
Bo znów gdzieś mi się ta odwaga zapodziała, kiedy była bardzo potrzebna,
kiedy właśnie należało się nie wahać, tylko jej użyć.
W kopalni
mądrości rzecz ta miała miejsce - w komunikacji miejskiej znaczy się.
Raz w tygodniu dwadzieścia pięć minut. Ten jeden kurs w tygodniu, w tym jednym kierunku, o tej jednej porze, z
tymi kojarzonymi już pasażerami. A wśród nich facet, może lekko po
dwudziestce, głośny bardzo, ale jak głośny, tak niegroźny i sympatyczny.
Niepełnosprawny intelektualnie. Ot, głośno mówiący, to tyle. Co tydzień przy środkowych drzwiach, co tydzień z tym samym kolegą. Co tydzień mówi o tym samym. Tak samo głośno.
I stoi
nade mną inny samiec, ten akurat w intelektualnej normie, piękny, młody,
schludnie ubrany. Stoi z kolegą i szturcha go, wskazując drzwi na
środku autobusu, skąd dobiegał głos. "Pier***ty. Te poj**y tu jeżdżą non
stop. Dałny je**ne. Ku** jak oni wyglądają. Wszyscy tak samo. Weź mu
kur** zrób zdjęcie, bo oni za długo to nie żyją. Chcesz? Zrobię Ci
fotkę, będziesz miał z dałnem w tle. Taka okazja może się prędko nie
powtórzyć. Ku**a ślinią się i pierd**ą tak, że nie da się ich zrozumieć.
Ja pierdole**ę, nawet nie da się ich poznać, bo wszyscy wyglądają
identycznie". Padło jeszcze parę innych, ciepłych słów. Lepiej o nich jednak nie pamiętać.
Kiedy nic nie
mówię, to myślę. Nie przeszkadza mi to. Lubię nie mówić. Byłem ostatnio chory i miałem tak zawalone gardło, że nie mogłem nic powiedzieć. I mogłem się bardziej skupić na ludziach, tak, żeby ich bardziej słuchać, bardziej się skupić na tym, co mówią. I w tamtym momencie niestety stać mnie było tylko na myślenie. I
myślałem, co siedzi w głowie takiego młodego człowieka? Skąd tyle
złości, żółci i pogardy? Co tam się tli pod czaszką, że na zewnątrz
wypływają takie słowa?
I nie miał nawet pomarszczonego czoła, nie miał
furii w oczach, nie był wkurzony, mówił to zupełnie spokojnie, tak jakby był
stuprocentowo przekonany i pewny tego co mówi. Właśnie wyjawił prawdę
absolutną o ludziach. O kategoriach ludzi. On - ten nadczłowiek i oni -
"dałny i poj***y". Dodać należy, że chłopak, o którym wspominał ten ubermensch nie był osobą z zespołem
Downa. Ale nie stać mnie było, żeby go o tym poinformować. Nie stać mnie
było na to, żeby go uświadomić, że w dzisiejszych czasach długość życia
osób z Zespołem Downa znacznie się wydłużyła. Nie miałem siły, aby mu powiedzieć, że w zasadzie to różni się on od tych osób jednym chromosomem. Nie znalazłem siły na to,
aby wstać i powiedzieć mu to prosto w twarz.
Może zrobiłem mu krzywdę?
Może gdybym wstał, to bym mu pomógł, bo nikt wcześniej mu tego nie
uświadomił. Nie wiem. W każdym razie nie znalazłem w sobie wystarczająco
dużo odwagi, żeby to zrobić. Podobno zło zwycięża wtedy, kiedy dobry
człowiek nie robi nic. Nie wiem. Odwaga to mieć swój sąd i nie bać się
go wyrazić. Głośno. Z nas dwóch w tej sytuacji, tylko mi tej odwagi zabrakło.
P. S. Dobrze, że chociaż on ma odwagę:
Photo by Nathan Anderson on Unsplash
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz