poniedziałek, 22 stycznia 2018

Dlaczego Twój dziadek był lepszy niż Ty.

Mamy dziś praktycznie wszystko, czego potrzebujemy do życia. I to nie do byle jakiego życia, bo wszystkie luksusy są na wyciągnięcie ręki. Informacji nie musimy szukać, bo dostajemy nią po twarzy jak tylko wejdziemy do świata online, nie musimy z niczym kombinować, bo cokolwiek potrzebujemy dostaniemy za pośrednictwem Internetu. Wyciągnij telefon na imprezie u cioci Zdzisi, a z drugiego końca stołu usłyszysz: "Za naszych czasów nie było takich cudów...".

Założę się, że to głos babci lub dziadka. I faktycznie, nie da się ukryć, że mają rację. Oni takich cudów nie mieli, a jednak byli szczęśliwymi ludźmi. My teraz mamy wszystko, a czy każdy może powiedzieć, że jest szczęśliwy? Wraz z rozwojem techniki, a co za tym idzie wszelakich możliwości, które ona daje, rośnie liczba problemów i komplikacji. Czyż nie dobija nas dzisiaj post na facebooku, który zgarnął mało lajków, a niski poziom baterii w telefonie nie powoduje palpitacji serca? Czy nie oblewa Cię zimny pot, kiedy wchodzisz do autobusu, macasz się po kieszeni i okazuje się, że nie masz telefonu? To są problemy!


Myślisz, że twój dziadek miał takie same? Myślisz, że twoja babcia stroiła się całe rano, żeby zrobić sobie zdjęcie? Myślisz, że wychodzili do knajpy na randkę, szukali budki telefonicznej i dzwonili do wszystkich, żeby im powiedzieć, że "jedzą obiad" w "najlepszej restauracji w mieście". Nie sądzę. Nie robili tak, bo nie musieli. Nie musieli sobie szukać namiastek życia, bo żyli pełną gębą. Żyli, kochali, rozmawiali. A do tego mieli taki bagaż doświadczeń, że my - dzisiejsi piękni i młodzi, mając nawet niecałą połowę tego wydalibyśmy całą kasę na terapeutów i psychotropy...

Inne czasy, inne realia, wiadomo. Ale ludzie ci sami. Ludzie, dla których ważne było, co mówią, co robią i jak to robią. Wartości takie jak prawda, honor, czy szacunek były czymś zupełnie normalnym. Mężczyźni byli dżentelmenami, kobiety damami i wszystko działało tak jak powinno. Po trzydziestce byli już szczęśliwymi rodzicami, mimo, że warunki były o wiele gorsze niż dzisiaj. A jednak dawali radę i wychowali kolejne wartościowe pokolenie, które ceni sobie wszystkie te wartości, które im wpajano. Dzisiaj? Boimy się zaangażowania i odpowiedzialności.

I nie jest to bynajmniej zarzut. Ciężko dzisiaj być prawdziwym mężczyzną, bo nawet nie wiadomo, tak na dobrą sprawę, co to znaczy. Ciężko być prawdziwą damą, kiedy wymagają od Ciebie niezależności i drapieżności większej niż u faceta. Ciężko, naprawdę, ale też spójrzmy na to, z czym nam przychodzi się borykać, a z czym musiały sobie radzić nasze babcie i dziadkowie. Nie znamy głodu (takiego prawdziwego, a nie takiego, że w sobotę nad ranem zamknęli maka), nie znamy wojny (na szczęście!), nie znamy donosów, całego tego świństwa związanego z komuną, a i tak wiecznie znajdujemy milion powodów do narzekań. A żył kiedyś na świecie dziadek, który urodził się w obozie, jego ojciec walczył na froncie, matkę zabrała wojna, przeżył Stalina, Gomółkę, a i tak miał najwięcej radości w całej rodzinie. Zawsze się uśmiechał, zarażał tym wszystkich dookoła. Myślę, że każdy zna, lub już niestety znał takiego gościa. Każdy zna lub znał babcię, która przeżyła te wszystkie straszne rzeczy, o których kiedyś opowiedziała, a część pewnie zostawiła dla siebie i mimo to, zawsze była oazą miłości i nikt nie przytulał tak jak ona.

I zaradni byli, wszystko umieli załatwić (to takie piękne polskie słowo, wprost niepodrabialne), wszystko sami zrobić. Młotek, śrubokręt, pędzel trzymali w ręce tak często, jak my dzisiaj smartfony, z tą tylko różnicą, że umieli z nimi zrobić coś kreatywnego. Babcia robiła jedzenie a la slow food zanim to jeszcze było modne, sama sobie szyła rzeczy, aptekę znała z opowiadań a i tak miała najlepsze patenty na gorączkę, katar, czy ból gardła (no syrop z cebuli to czysta poezja!). W ogóle byli jacyś bardziej zorganizowani, bardziej prawdziwi i tacy życiowi. Zahartowani bardziej. Mój świętej pamięci dziadek skakał po drzewach jak był grubo po sześćdziesiątce, żeby nazbierać jabłek, a ja dziś zakładam słuchawki i puszczam sobie "Motivation music" kiedy idę myć okna. No jest różnica, nie?

Jasne, zdarzą się czasem w poczekalni u lekarza albo w autobusie smutne jednostki, którym coś nie pykło i stali się zgorzkniali, bo życie dało im tak w kość, że już nie mają w sobie na tyle siły, żeby z tym walczyć. Albo po prostu są upierdliwi, bo tacy są od urodzenia, ale to już siła wyższa, cóż - zdarza się i tak. Generalnie jednak, babcie i dziadkowie są fantastyczni. Punktualni, kulturalni, ciepli i mądrzy - skarbnica wiedzy, bo doświadczenia mają aż nadto. Czysty szacunek. Jak masz okazję, to powiedz im to. Uśmiech, który otrzymasz w zamian - bezcenny.

1 komentarz:

  1. inne czasy w tedy były, ale na przykład jeszcze mnie bawiła babcia jak byłem szkrabem 6 7 latek. Trzeba nich podziwiać bo bez wody umieli sobie poradzić i pewnie bez jedzenia i wojna w dodatku.

    OdpowiedzUsuń