poniedziałek, 29 stycznia 2018

Polak nie ma wątpliwości. Nie musi.

Po raz kolejny dzieją się rzeczy, na które absolutnie nie mamy wpływu, ale które z wielką ochotą i konsekwencją komentujemy. Tym razem sprawa jest z rangi tych najwyższych, bo rzecz się działa na ośmiu tysiącach metrów. Choć i tak najciekawsze w tej sprawie odbyło się tu - w kolejce do lekarza, autobusie, sklepie i oczywiście w Internecie.

To co się wydarzyło na terenie Pakistanu znowu pokazało, że ludzie są naprawdę różni i bardzo odważni. Nie chodzi tu bynajmniej o tych, którzy postanowili zdobywać kolejne szczyty, bo ci, no cóż, robili swoje. Tak już po prostu jest, że każdy z nas ma świadomość, że są gdzieś na świecie zapaleńcy, którzy w nieludzkich warunkach chcą się sprawdzić w nierównej walce z naturą. Każdy to generalnie szanuje, zazwyczaj kwituje zdaniem: "No tych to podziwiam", ewentualnie bardziej sceptycznie: "Nie rozumiem takich ludzi". Co do jednego jesteśmy zgodni: "Ja bym tam nie poszedł". 

Kiedy więc serwisy informacyjne wyemitowały reportaże o ich przygotowaniach do kolejnej próby wejścia na kolejny szczyt, o tym, że Polacy są absolutnymi debeściakami w zdobywaniu takich wielkich gór zimą na nikim to nie zrobiło specjalnego wrażenia. Ot, znowu idą, brawo Polacy, jednak jesteśmy wyjątkowi. Wykluczam spod tej oceny oczywiście osoby związane z podróżnikami, albo fanów podobnej rozrywki, oceniając jedynie "typowych Januszów" zdobywania ośmiotysięczników, do których sam bez wątpienia należę. I popraw mnie, jeśli się mylę, ale myślę, że newsa o tym, że idą zapamiętałeś dokładnie tak samo jak tego o kolejnej komisji w sprawie reprywatyzacji. Myślę, że większość z nas tak to właśnie wtedy odbierała.

Co się jednak okazało? Że musiało zdarzyć się nieszczęście, aby wszyscy zainteresowali się sprawą, a do tego stali się prawdziwymi ekspertami. Coś jak w "Apollo 13". Kiedy ekipa po raz kolejny leciała w kosmos na nikim już to nie robiło wrażenia, nie było nawet transmisji w tv. Ale jak się spieprzył statek oglądali wszyscy. Z zapartym tchem. I my podobnie, nie? Jaka pogoda? Przeżyje czy nie? Akcja ruszy czy nie? Znajdą go czy nie? I wszystko ok, bo tak po prawdzie to co w tym złego, że się ludzie interesują? No mogliby też się trochę interesować bez tragedii, ale w sumie to nie ma się co dziwić - ludzka ciekawość. 

Ludzka ciekawość jest ok. Nawet kilka razy doprowadziła do powstania przełomowego wynalazku, więc nie ma się o co czepiać. Co mnie jednak zdziwiło, i to mocno, to to, że ludzie z taką łatwością potrafią wyrażać bardzo odważne sądy. Bo mając gdzieś z tyłu głowy myśl, że człowiek tam jeszcze żyje, a na pewno o to życie walczy, jak można pisać/mówić o tym, że takie akcje kosztują, że powinien ze swojej kieszeni itd. Że w końcu to nikt go tam na siłę nie pchał, że sam chciał, że musiał się z tym liczyć. Jasne, liczył się, jasne, nikt go nie zmuszał i oczywiście takie akcje kosztują. Ale czy to wówczas naprawdę było takie ważne? 

Z drugiej zaś strony cytowano piękne zdania o poświęceniu czy walce z ludzkimi słabościami. Stając niejako w obronie i wszystko tłumacząc szerokim pojęciem pasja. Szanuję, ale znam mniej ryzykowne hobby. Jednak jeśli wiem, że sam nie jestem stworzony do tego typu spędzania wolnego czasu, to gówno mi do tego, jak spędzają go inni. Co mnie to boli, że ktoś się lubi wspinać przy minus czterdziestu stopniach? Ja nie lubię, to się nie wspinam, proste. A gadanie w tym miejscu o "polskim podatniku, który za wszystko musi zapłacić" jest już tak wyświechtane, że nie chce się nawet tego komentować...

No właśnie, komentować. My zawsze wszystko musimy skomentować. Zawsze musimy mieć swoje zdanie. Takie wyraziste, jednoznaczne, osadzone na mocnych fundamentach tego, co powiedział sąsiad i szwagier. To przejaw ogromnej odwagi mieć takie silne zdanie na jakiś temat. Nie po polsku byłoby zamknąć gębę i choć na chwilę się powstrzymać, ewentualnie pomyśleć. Polak się zna. Głośno o tym mówi i nigdy nie ma wątpliwości. 

Photo by Rohit Tandon on Unsplash

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz