sobota, 26 maja 2018

26 maja - Dzień Drogowskazu czy Dzień Zaborcy?

26 maja - obudź każdego w środku nocy i zapytaj, co to za dzień. Odpowie śpiewająco. Nic dziwnego, toć bez matki, cytując klasyka, "nie będzie niczego". Nie będzie i nie byłoby, co zdają się potwierdzać tysiące postów zalewające media społecznościowe z obfotografowanymi tortami, kwiatami i wszelkiego rodzaju łacińskimi sentencjami, które zdają się tą wyjątkowość potwierdzać. 

I nie ma w tym nic złego, w końcu taka jest idea temu podobnych dni - pamiętać o najbliższych. Ale trzeba też pamiętać, że każdy medal ma dwie strony i na każdą sprawę można spojrzeć z nieco innej perspektywy. Może nie aż tak innej, jak np. nasi nowi patrioci, którzy święto narodowe wykorzystują, żeby przemaszerować sobie przez miasto i spuścić komuś wpierdol, ale jednak innej. Szanuję zachwyty, życzenia i miłość przez nie płynącą, ale myślę, że taki dzień jest dobrą okazją do podjęcia dość istotnego tematu - matka to ważna rola i nie każdy potrafi unieść jej ciężar.




I nie mam tu wcale na myśli tych głupich siks, które zostawiają swoje dzieci w reklamówce na śmietniku. Nie mam też na myśli tych tępych pizd, które katują swoje kilkumiesięczne dziecko, bo za głośno płacze (albo płacze w ogóle). Nie mam też wreszcie na myśli tych, które o niczym nie wiedziały, nie słyszały, kiedy "partner", czy jak tam takiego degenerata nazwać, łamie dzieciakowi żebra (twardziel), znęca się nad nim, albo dobiera się do jej córki. Ona płaczu swojej córki wtedy też nie słyszy, bo "przecież on zawsze był taki dobry". Dziś nie o nich. Dziś o tych, które kochają najmocniej. O tych, które kochają kochać i mówić o tym, jak bardzo kochają. I które kochają, jak im się mówi, jak bardzo kochają. 


Kobiety pewnie zorientują się szybciej o co chodzi, bo pewnie miały w życiu (albo ciągle mają) do czynienia z produktem takowej miłości. Nic dziwnego, więcej widzicie. My jesteśmy pod tym względem upośledzeni, a do tego - sami jesteśmy tymi produktami. Ciężko więc, kiedy żyjesz sobie grubo ponad dwadzieścia wiosen w błogim przekonaniu, że jesteś zajebisty (ktoś Ci to w końcu, bez przerwy powtarza) nagle przyjąć do wiadomości, że tak nie jest! Ale jak to?! Naprawdę?! Tak, kurwa, naprawdę, nie jesteś najfajniejszy, najmądrzejszy i wcale nie możesz mieć każdej dziewczyny, którą tylko zechcesz, bo to zwykle one wybierają. Wszystko, co Ci powtarzała przez te wszystkie lata - jebło. Jebnął tym samym, cały Twój dotychczasowy świat.

I żeby była jasność - to nie jest zarzut, skarga, wyrzut. To stwierdzenie faktu - są matki, które (mniej lub bardziej świadomie) obcinają synom (tak, tylko synom) jaja i potem taki syn ma potężny problem, bo znajduje kobietę, która tych jaj wymaga, a ich zwyczajnie nie ma. Wtedy musi je wykształcić w trybie przyspieszonym, a to jak wiadomo - jest bolesne. No bo umówmy się, jeśli coś normalnie zajmuje dwadzieścia parę lat (czasem trzydzieści parę i więcej), a nagle musi dojrzeć błyskawicznie, to istnieje ryzyko, że coś pójdzie nie tak. To, że będzie bolało i będą temu towarzyszyć krzyki i wrzaski kłótni jest pewne. 100%. 

A przecież wystarczy trochę odpuścić. Fajnie, że takiej matce chce się wstać rano i zrobić synowi kanapki, ale może jak mu pokaże, co jest w lodówce, to ten się zorientuje, że kanapki tam nie rosną, tylko trzeba je zrobić samemu. Mniejszy będzie szok w przyszłości. Może jak mu pokaże, gdzie jest kosz na pranie, to ten się zorientuje, że śmierdzące skarpetki rzucone na ziemię nie wyrastają świeże w szufladzie na drugi dzień. Mniejszy będzie szok w przyszłości. 

Facet ma wiele talentów, ale umiejętności "ogarniania" posiadły raczej kobiety. My zajebiście gramy w Fifę, a kobiety rządzą w Simsy. W sensie, że facet często skupia się nad czymś zupełnie niepotrzebnym (Fifa jest cudowna, podobnie jak piłka nożna, ale do życia jest... niepotrzebna), a kobiety robią dobrze rzeczy ważne - świetnie grają w Simsy, takie prawdziwe. Nie znaczy to jednak, że mamy dwie lewe ręce. Tak, nauczymy się obsługiwać mop. Tak, nauczymy się zmywać. Tak, włączymy pralkę, nawet jeśli jej obsługa jest bardziej skomplikowana niż używanie wszystkich języków programowania na raz. Zrobimy to, naprawdę. Wolniej, gorzej, mniej brawurowo, ale to zrobimy. Pamiętajcie o tym, matki. Zrobimy to, a przez to będziemy szczęśliwsi. Nasze przyszłe żony jeszcze bardziej. 

Ciężko będzie zmienić tę tendencję. Ciężko, bo rozglądam się i widzę, że to się cały czas dzieje. Siedzę sobie na przykład, dość regularnie w poczekalni u lekarza. Przekrój społeczeństwa wspaniały. Bywam tam średnio pół godziny i tylko na mojej warcie spotykam takich trzech, na oko 15 - 19 lat, każdy z komórką i z matką. Matka w ręce papiery do lekarza. Przychodzą, to matka pyta, kto ostatni w kolejce. Wychodzą z gabinetu, to matka mówi: "dziękujemy". Mają wejść jeszcze na kontrolę - to matka puka do drzwi i pyta, czy można. Kto nie chodził z matką do lekarza, no wiadomo. Ale jeden z tych kolesi jest wyższy ode mnie (a jestem wysoki), a łapę ma jak u Arnolda (a wiem, co piszę, bo sam jestem atletycznej, posągowej wręcz, rzekłbym budowy, wiadomo). Ta matka przy nim wygląda dość śmiesznie. Tak jak my wyglądamy śmiesznie, kiedy wychodzimy z portu na szerokie wody, ale wcześniej dzwonimy do matki, czy możemy.

Jasne, każdy ma swój rozum i przecież widzi, co się dzieje. A no widzi. Ale trzeba niezłego pierdolnięcia, żeby zacząć widzieć, że dzieje się źle. Jeszcze my, faceci, to już w ogóle: mistrzowie spostrzegawczości. Niestety. Prośba więc do Was, Najdroższe Mamusie: wrzućcie na luz, zacznijcie wymagać od swoich synów i nie bójcie się ich ochrzanić. Podziękują. Nie dziś, nie jako chłopcy, ale jutro, jako mężczyźni. 

Nie do końca wiadomo, czy taka nadopiekuńczość, źle rozumiana troskliwość wynika z prawdziwej miłości, czy jednak z chęci nieustającej kontroli, panowania nad wszystkim i wszystkimi. Wtedy to na pewno nie jest miłość. To coś innego, bardzo złego. Matka jest jedna, to fakt. Do pewnego momentu jest najważniejszą osobą na świecie dla każdego, to fakt. Ale kiedy przychodzi odpowiednia chwila, powinna być pierwszą osobą, która dmucha w żagle, a nie łapie za ster i nie chce puścić. Pomyśl o tym, chłopcze, pamiętaj o tym, matko. Wszystkiego mądrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz